Niezwykłe spotkanie oraz dyskusja dotycząca Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków oraz Igrzysk XXXII Olimpiady Tokio 2020
Jan Kudra, Lucjan Józefowicz, rzecznik wyścigu Mariusz Goss i Mieczysław Nowicki opowiadali o kolarstwie tuż przy Ławeczce Tuwima na ulicy Piotrkowskiej, bowiem 23 czerwca wystartuje 32 Wyścig Solidarności i Olimpijczyków.
Mieczysław Nowicki, dwukrotny medalista olimpijski: Kilkadziesiąt lat temu zrodził się pomysł, aby do nazwy Wyścig Solidarności dodać drugi człon i Olimpijczyków. Szefem zarządu regionu NSZZ Solidarność był wówczas Janusz Tomaszewski, a szefem Towarzystwa Olimpijczyków Polskich mecenas Ryszard Parulski. Od 1996 roku nasz wyścig nosi obecną nazwę. Wyścig Solidarności i Olimpijczyków jest dedykowany głównie dla zawodników z Polski. Taki był pomysł i on się nie zmienił. Strategia dyrektora wyścigu i szefa związku Waldemara Krenca jest taka sama. Jako środowisko kolarskie jesteśmy dumni, że już po raz 32. możemy brać udział w roli olimpijczyków. Inni wielcy kolarze Lucjan Józefowicz i Jan Kudra byli olimpijczykami w Tokio 1964. Lucjan Józefowicz wspomina igrzyska sprzed 57 lat: – To było przeżycie. Na stadionie w Tokio zorganizowano przepiękną uroczystość. Nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknie udekorowanego stadionu. Tor kolarski był doskonale przygotowany. Rywalizacja sportowa? Ja zawsze byłem piąty. Nigdy czwarty, nigdy trzeci, nigdy pierwszy, zawsze piąty. W 1958 roku startowałem na mistrzostwach świata w Paryżu i też byłem piąty.
Jan Kudra dodał: – Ścigałem się w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych tamtego wieku. Byłem świadkiem naszego Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Co roku zawody witamy w Łodzi. Grupa kolarzy zawsze spotka się z wielką przyjemnością. W tym roku nie będzie gór z województwa podkarpackiego, ale nie jest gorsza Ziemia Kielecka. Trzeba będzie dać z siebie dużo wysiłku, by zająć dobre miejsce. Jako ciekawostkę podam fakt, że jako 18-latek Gwardii Łódź zostałem wystawiony przez trenera Teofila Sałygę przed laty i wziąłem udział w wyścigu po Ziemi Kieleckiej. Były tam niezwykłe drogi. Na przykład, przez kilometr musieliśmy iść na piechotę, bo droga była w budowie. Nie można było przerwać wyścigu, trzeba było w bucikach kolarskich iść i po pokonaniu tych niedogodności dalej walczyć na rowerze. Teraz takich problemów nie ma, wierzę, że tegoroczny wyścig dostarczy nam wielu wrażeń.