Zmarł Waldemar Marszałek wybitny mistrz sportów motorowodnych
Nie żyje Waldemar Marszałek, legenda, co w tym przypadku nadużyciem absolutnie nie jest. Zmarł 6 sierpnia, miał 82 lata.
Urodził się w Warszawie, w 1942 roku, w strasznych czasach wojny. Pierwsze wspomnienie – już z roku 1945, może 1946. Państwo Marszałkowie mieszkali w okolicach Portu Praskiego, nad Wisłą. Obok kamienicy mieścił się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.
Nad Wisłę ciągnęło go od zawsze, latem pływali z dzieciakami każdego dnia. Kiedy pod choinkę dostał narty, pociął je i sam zrobił z nich pierwszą łódkę, a wyścigi łódek popularne były wtedy bardzo. – Najpierw było je słychać, z daleka, straszny hałas, pociągający, miły dla ucha – opowiadał.
O naborze do motorowodnej sekcji Polonii dowiedział się z gazety. Na początku czyścił łódki, rozrabiał paliwo, latał do sklepu, przynieś, podaj, pozamiataj. Rano do pracy – był mechanikiem samochodowym, potem taksówkarzem – po południu do klubu. W lecie 1961 wreszcie wystartował w zawodach.
– W czasie wyścigu urwało się koło zamachowe od silnika, uderzyło mnie w łokieć, doszło do otwartego złamania. Gips i kilka tygodni przymusowej przerwy – wspominał.
Wypadków miał dużo, niestety. Ten najdramatyczniejszy? Koniec kwietnia roku 1982, Berlin Zachodni, początek sezonu.
– W Polsce stan wojenny, droga do tego Berlina była koszmarem, patrole i kontrole, kontrole i patrole – opowiadał. – Łódkę przez całą zimę oczywiście trzymałem w tej mojej szopie na Polonii, dach był dziurawy, naleciało do niej wody, rozwarstwiła się sklejka. Pierwsze dwa biegi wygrałem, w trzecim prowadziłem…
Pędząca ponad 150 km/h łódka z Marszałkiem w środku wystrzeliła w powietrze jak z katapulty, koziołkowała, huknęła o taflę wody jak o beton. Akcja ratunkowa, reanimacja na brzegu, w klinice trzy operacje. Zdruzgotane biodro, pęknięta czaszka, złamana kość udowa, urwana pięta, uszkodzony nerw wzrokowy, krew w płucach. Śmierć kliniczna.
Obudził się po czterech dobach. Pół roku później wygrał zawody – tak, w Berlinie. – Gdy stałem na podium, Szwed Lei Lindel, ówczesny mistrz Europy, pocałował mnie w rękę – wyznał w jednym z wywiadów.
Motorowodniakami zostali obaj synowie. Bernard w klasie O-350 wywalczył tytuły mistrza świata i wicemistrza Europy, jako jedyny w historii tej dyscypliny sięgnął po tytuł używając włoskich silników nie będąc Włochem. Chorował na astmę, zmarł w roku 2007.
Bartłomiej sięgnął po tytuł wicemistrza świata, klasa także O-350, a teraz, jako pierwszy Polak, startuje w motorowodnej Formule 1, czyli najwyższej klasie wyścigowej.
Waldemar Marszałek po raz ostatni wyścigową łódką płynął w sezonie 2002, w Chinach.
„Dzisiaj rano zmarł mój kochany Tata. Kocham Cię, Mistrzu, mój wzór, moja miłość. Dziękuję wszystkim za wiadomości i tak wiele miłych słów pod adresem Taty” – napisał pan Bartek 6 sierpnia w mediach społecznościowych.
Rodzinie, najbliższym, przyjaciołom składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Towarzystwo Olimpijczyków Polskich.